Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawisza Czarny byłby dumny

Marek Fabiszewski, Stanisław Karabasz
Pamięć o Zawiszy, tym piłkarskim, już na pewno nie zaginie. Sprawiła to książka napisana przez Zenona Greinerta i Karola Tondera.

Pamięć o Zawiszy, tym piłkarskim, już na pewno nie zaginie. Sprawiła to książka napisana przez Zenona Greinerta i Karola Tondera.

<!** Image 3 align=none alt="Image 200150" sub="Autorzy książki „Droga do ekstraklasy. Zawisza 1946-1960”: Zenon Greinert (z lewej) i Karol Tonder. Fot.: DARIUSZ BLOCH">

Książka pt. „Droga do ekstraklasy. Zawisza 1946-1960” to benedyktyńska praca. Jak wspomina Karol Tonder, na temat zbierania i pozyskiwania materiałów do tej publikacji, można by napisać osobną książkę.<!** reklama>

- Powiem tylko tyle, że z zachowanego archiwum Zawiszy do roku 1957 zachowała się tylko teczka kosztorysów sekcji hokejowej.

„Bohaterami” ich zmagań są też bydgoskie media z lat 50.

- Gdy przeglądaliśmy relacje z meczów, żeby ustalić składy, trafiały się takie dziwolągi jak nazwisko Ksolgross, które potem okazywało się zapisem dwóch nazwisk Ksol i Gross. Albo zawodnik Pszczółkowski z łamów gazety okazał się faktycznie Sułkowskim na boisku. Ale tak pracowali kiedyś dziennikarze, na telefon, w pośpiechu - tłumaczą obaj autorzy.

Dwóch autorów, dwie drogi

Kiedy to się wszystko zaczęło?

- Ja włączyłem się do pracy w 2005 roku - wspomina Zenon Greinert. - Przesiedziałem po kilkanaście godzin dziennie w czytelni biblioteki na Starym Rynku. Z czasem stała się ona dla mnie drugim domem. Nie mam przekonania do Internetu, tam mogę pewne rzeczy uzupełnić. Dla mnie najważniejszy był kontakt z ludźmi, z ich wspomnieniami. Docierałem do byłych piłkarzy, działaczy, ich rodzin. Nie zawsze byli chętni rozmawiać. Pewną panią wytropiłem na „Naszej Klasie” i tak długo męczyłem, aż nawiązałem kontakt. Efektem tego jest wiele informacji po członku rodziny związanym z Zawiszą, chyba ze sto cennych archiwalnych zdjęć.

Karol Tonder: - Moje początki są jeszcze wcześniejsze, w roku 2000. I dziękuję tacie Zdzisławowi, który mnie zdopingował do tej pracy.

Współautor książki do jednego z dwóch ludzi, który byli w Zawiszy w latach 1946-1948, Kazimierza Zbyryta (drugi to Zdzisław Furmanek z Bydgoszczy) wybrał się w 7-godzinną podróż pociągiem.

- Pojechałem na spotkanie specjalnie do Zamościa k. Lublina. Wróciłem z cennym materiałem i kilkudziesięcioma zdjęciami. Gdy je odesłałem i zadzwoniłem z podziękowaniami, okazało się, że mój niedawny rozmówca zmarł parę dni wcześniej.

Bohaterowie z tamtych lat

Na spotkanie z kibicami autorzy książki zaprosili trzech bohaterów swojej opowieści o Zawiszy. Wspomnieniami podzielili się Ryszard Harmata (1957-1975, lewy obrońca, niekiedy stoper) oraz Edmund Rychlewicz (1960-1970, bramkarz) i Waldemar Chmara (1960-1965, lewoskrzydłowy).

E. Rychlewicz był w kadrze zespołu, który po raz pierwszy awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej (wtedy nie była to ekstraklasa, tylko I liga).

- Pamiętam, że graliśmy wtedy systemem wiosna - jesień. Niestety, zagrałem wtedy tylko jeden mecz, bo miałem pecha, że pierwszym bramkarzem był Heniu Rosiński. Żeby wskoczyć do bramki i częściej grać, musiałbym najpierw go wyeliminować (śmiech). A on może nie miał skoczności, ale specyfika jego gry była wyjątkowa, co rękę wyciągnąl, to wszystko bronił. Trener nie miał powodów, żeby go zmieniać. Myśmy wtedy awansowali z drugiego miejsca i było to raczej zaskoczenie dla wszystkich w Bydgoszczy. Byliśmy traktowani troszkę po macoszemu, bo w mieście ciągle najważniejszym klubem była Polonia z Marianem Norkowskim - wspomina Edmund Rychlewicz.

Podstawowymi zawodnikami zespołu prowadzonego przez Węgra Kristofa Scharle („Nigdzie nie znaleźliśmy informacji, jakie inne kluby prowadził ten trener!” - dziwi się Karol Tonder) byli m.in. Jan Góral, najmłodszy wychowanek Zawiszy, który grał w pierwszej drużynie seniorów i Bronisław Waligóra, najmłodszy kapitan ligowego zespołu w Zawiszy.

Przy pierwszym awansie Ryszard Harmata miał dopiero 19 lat i tylko trenował z pierwszym zespołem.

- Na początku trenowałem w bydgoskiej Polonii, ale nie podpisałem żadnej karty. Gdy w 1956 roku przyszedł z Torunia Konrad Kamiński zrobił nabór i zaczęliśmy trenować na boisku na Powstańców Warszawy za dzisiejszym budynkiem Okręgowej Przychodni Lekarskiej. W Zawiszy grałem 18 lat, byłem mu wierny aż do zakończenia kariery.

Ach, co to były za mecze!

Na koniec spotkania autorzy książki przygotowali dla obecnych na spotkaniu miłą niespodziankę - kilkunastominutową sekwencję trzech spotkań z udziałem piłkarzy Zawiszy z lat 1989 i 1990.

- Dwa z nich nakręcono amatorską kamerą, dlatego przepraszam za jakość - uprzedza Karol Tonder.

Dla oglądających ten filmik nie miało to żadnego znaczenia, bo szybko wróciły wspomnienia z dni chwały Zawiszy, a w oku zakręciła się łezka. Każdy ze zdumieniem oglądał pełne trybuny stadionu przy Gdańskiej (wtedy chyba jeszcze obiekt mieścił się przy Alejach 1 Maja) i żywiołowy doping, którego teraz brakuje na większości meczów ekstraklasy.

Pierwszy z tych meczów (czerwiec 1989), to baraż, a dokładnie rewanż rywalizacji o wejście do ekstraklasy z GKS Jastrzębie, wygrany przez zawiszan 2:0 (gole zdobyło wtedy dwóch Dariuszów: Podolski i Durda). Na drugim, już w ekstraklasie, Zawisza pokonał Widzew Łódź 4:1, a kapitalnego gola przewrotką w samo okienko zdobył Piotr Nowak.

I ostatni mecz. Ten z jesieni 1989 roku wygrany przez Zawiszę w Poznaniu z „Kolejorzem” 5:1, gdy cztery gole zdobył Jacek Kot, a piątego dołożył Piotr Nowak. Jest co wspominać!

Co dalej? Będzie trylogia?

Świeżo wydana książka narobiła kibicom smaku. Po tak udanym początku aż się prosi, żeby to dzieło kontynuować.

- Nigdy nie jest tak, że nie mamy materiału do przodu - mówi Zenon Greinert. - Nawet jak rozmawiamy z kimś o latach 50. czy 60., to także jest okazja do zebrania materiału o latach 70. czy 80. Teraz mamy go na kolejne dwudziestolecie. W drugim tomie myśleliśmy o przedziale 1961-1976, ale już teraz mamy 250 stron tekstu, a dochodzą przecież zdjęcia. Prawdopdobnie skoncentrujemy się tylko na latach 1961-1970, może do 1971? Tak, żeby zamknąć 25-lecie klubu...

- Cały cykl przygotowania książki w wydawnictwie trwa blisko rok. Po cichu wydanie kolejnego tomu planujemy na końcówkę 2014 roku, może na gwiazdkę? - zastanawia się głośno Karol Tonder.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!