Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powtórki z roz(g)rywki nie było [komentarz o Zawiszy i... Gołocie]

Marek Fabiszewski
Zawisza przegrał z Legią 1:2. Od lewej: trener Mariusz Rumak, sędzia Tomasz Musiał, Michał Masłowski, Michał Żyro i Jakub Łukowski (debiut w wyjściowym składzie), schyla się Sebastian Ziajka.
Zawisza przegrał z Legią 1:2. Od lewej: trener Mariusz Rumak, sędzia Tomasz Musiał, Michał Masłowski, Michał Żyro i Jakub Łukowski (debiut w wyjściowym składzie), schyla się Sebastian Ziajka. Tomasz Czachorowski
Znowu byliśmy z wizytą na Gdańskiej i wirtualnie... pod Jasną Górą. Zawisza przegrał z Legią 1:2, ale nikt nie robi z tego tragedii - wiadomo: przegrana z mistrzem Polski po walce ujmy nie przynosi. Ostatnią walkę w Częstochowie stoczył Andrzej Gołota. Czy Wisława Szymborska, gdyby żyła, obejrzałaby jego pożegnanie z ringiem?

Nic dwa razy się nie zdarza/i nie zdarzy. Z tej przyczyny/zrodziliśmy się bez wprawy/i pomrzemy bez rutyny - można by powiedzieć za naszą noblistką Wisławą Szymborską.

No i nie zdarzyło się.

Jesienią ubiegłego roku Zawisza Ryszarda Tarasiewicza sensacyjnie pokonał na własnym boisku Legię Warszawa 3:1. I choć ciężko było przypuszczać, że podopieczni Mariusza Rumaka pójdą tym tropem także w minioną niedzielę, to kibic jest właśnie dlatego kibicem, że wierzy w rzeczy niemożliwe.

Może nie od razu 3:1, ale jakieś skromne 1:0 po głowie chodziło. W końcu Legia była po wyczerpującej wyprawie do Kijowa, skąd przywiozła ciężko wywalczone 1:0 z Metalistem Charków w Lidze Europy. Niestety, Legia jest zbyt doświadczonym zespołem, a Henning Berg nie przypadkowo przez kilkanaście lat był obrońcą Manchesteru Utd, żeby teraz nie korzystać z wiedzy nabytej u boku Aleksa Sir Fergusona.

Na korzyść legionistów zadziałał także kalendarz, czyli zmiana czasu z soboty na niedzielę - mogli się godzinę dłużej wyspać.

Jednak pod koniec meczu na Gdańskiej legioniści byli już tak zmęczeni uganianiem się za piłką i pasją z jaką zawiszanie dążyli do wyrównania, że zastosowali manewr, który swego czasu wprowadził do nowoczesnego futbolu Włodzimierz Smolarek. Czyli po prostu każdą piłkę kierowali do lewego narożnika boiska - oczywiście tego przy bramce Zawiszy, jak najdalej od własnego pola karnego. A tam był już taniec a la Smolarek.

W ten sposób urwali co najmniej ostatnie trzy doliczone minuty gry. Można i tak, ale mistrzom Polski raczej nie przystoi w ten sposób „dowozić” wyniku. Z drugiej strony - dlaczego nie? Liczy się końcowy wynik, a w futbolu za wrażenia artystyczne nikt jeszcze punktów nie przyznaje. Z punktu widzenia Zawiszy skończyło się na 1:2 i trzy oczka pojechały na Łazienkowską.

Trener Mariusz Rumak przyznał po meczu, że jego piłkarze „przespali” pierwszą połowę, a obudzili się po zmianie stron. „Gdzieś była bojaźń u moich piłkarzy przy tych kontratakach i nie dochodziło do uderzeń na bramkę, inaczej to sobie wyobrażaliśmy”.

A o czym my rozmawialiśmy na przedmeczowej konferencji? Szkoleniowiec Zawiszy zapytany, jak nie powinien przeciwko Legii zagrać jego zespół, powiedział: „Przede wszystkim nie możemy zagrać bojaźliwie”. Jednak co innego spojrzenie z ławki trenerskiej, czy z trybun kibicowskich, a co innego z wysokości boiska, czy nawet trawy.

W przerwie w szatni piłkarze Zawiszy chyba sami przemówili do siebie, bo na drugą połowę wyszli nastawieni agresywniej w ataku i częściej przebywali pod polem karnym Legii. Częściej strzelali, co przyniosło gola, niestety, tylko jednego. Szkoda.

Nie zmieniło się tylko jedno - dziwna maniera wyprowadzania piłki sprzed własnego przedpola. Tak eksploatowanego bramkarza przez własnych zawodników, jak Andrzej Witan, dawno nie widziałem. Manuelem Neuerem to on nie jest i nie będzie, więc po co narażać się na błędy na własne życzenie? No, chyba, że obrońcy Zawiszy nie mieli pomysłu na inne inicjowanie akcji ofensywnych.

Mariusz Rumak zapytany, czy takie były jego wskazówki dla zawodników, odpowiedział: „Gdyby tak było, to nie powinienem być w ogóle trenerem. Nie wiem, z czego to wynikało, nieraz zawodnicy podejmują boiskowe decyzje bez oglądania się na trenera”.

Zawisza przegrał z Legią, ale są większe... tragedie sportowe. Jak na przykład zakończenie kariery. W sobotę w Częstochowie z kibicami pożegnał się w ringu Andrzej Gołota. „Wielka nadzieja białych” stoczył dziwną pokazową walkę. Było wielkie show i kibicowskie „Dziękujemy!”. Ale to bardziej za te kilka(naście) minut sprzed lat.

Zacząłem od Szymborskiej, będzie też puenta z jej udziałem w tle. Wiadomo, że nasza noblistka była wesołą kobietą, dowcipną. Zdarzało jej się oglądać nocami walki Gołoty. Przyjaciele poetki sprezentowali jej kiedyś tomik wierszy zatytułowany „Sobie a guzom” autorstwa... niejakiego Andrzeja Gołłoty. Jest w nim wiersz, będący parodią wiersza Czesława Miłosza:

„Który skrzywdziłeś boksera prostego/Śmiechem nad klęską jego wybuchając/Bandę szyderców wokół siebie mając/Na pomieszczenie dobrego i złego -/Nie bądź bezpieczny. Bo bokser to bokser/Możesz go zabić bez cienia rozterki/Ale pamiętaj - zostaną bokserki”...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!