Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jesień Zawiszy, czyli super to już było [komentarz]

Marek Fabiszewski
W piątek urodziny obchodzili: kapitan Michał Masłowski (25 lat, na zdjęciu) i przesunięty do rezerw Wahan Geworgian (33 lata).
W piątek urodziny obchodzili: kapitan Michał Masłowski (25 lat, na zdjęciu) i przesunięty do rezerw Wahan Geworgian (33 lata). Tomasz Czachorowski
Znowu jesteśmy na Gdańskiej, choć tam już hula wiatr. Piłkarze rozjechali się na świateczno-noworoczną przerwę. Przy stole raczej nie będą mieli dobrej miny. Dorobek po 19 kolejkach - 9 punktów. Nie ma się czym radować.

Zawisza przeszedł drogę od Pucharu Polski do czerwonej latarni T-Mobile Ekstraklasy. Właściciel drużyny Radosław Osuch ma ból głowy. Czekają go zimowe, świąteczne porządki.

Nie było mnie „przy Zawiszy” trzy tygodnie. Wydawało mi się, że to będzie kosmos nie do odrobienia, że w tym czasie umknie mi wiele fajnych spraw związanych z zespołem z Gdańskiej, jakieś jedno, czy drugie zwycięstwo, kilka strzelonych goli.

W końcu opuściłem „posterunek” na trzy ostatnie mecze w tym roku. Ale po powrocie do pracy koledzy z działu przywitali mnie krótkim (czy złośliwym, to już inna sprawa) stwierdzeniem: - Nic nie straciłeś. Na Zawiszy bez zmian.

Faktycznie. W okresie, gdy ja rehabilitowałem się, „ładowałem akumulatory”, piłkarze Mariusza Rumaka zdobyli tylko jedno oczko i strzelili zaledwie jednego gola.

Meczu w Białymstoku (0:0) nie widziałem nawet w telewizji. Spotkanie ze Śląskiem w Bydgoszczy (0:1), owszem obejrzałem, bo znalazłem na wyjeździe jakiś lokal z odbiorem nSport+. Jednak gol Sebastiana Mili w końcówce meczu zupełnie popsuł mi nastrój na cały weekend.

W tym momencie znajomy przypomniał mi starą, dobrą zasadę: - Nie zabieraj ze sobą na urlop (w tym wypadku - sanatorium) pracy. Ale ja podszedłem do tego meczu na zasadzie kibica, a ten nigdy nie ma wolnego, nawet wtedy, gdy ma totalną labę od wszystkiego.

Pomyślałem sobie: popatrzę na luzie, bez obowiązku notowania, rejestrowania czegokolwiek, po prostu podelektuję się. Może coś wpadnie do siatki, punkty do tabelki. Ale nie, znowu nic. Jaka cała runda, taka końcówka roku.

Najbliżej zobaczenia piłkarzy Zawiszy byłem w ostatnią niedzielę, gdy bydgoszczanie grali w Bielsku-Białej (1:2). Tak się złożyło, że akurat, gdy rozpoczynała się druga połowa, ja przejeżdżałem przez centrum miasta.

Może i dobrze, że nie wybrałem się w ten dzień na stadion Podbeskidzia, bo gdy po powrocie do Bydgoszczy obejrzałem sytuację Jorge Kadu z 47 minuty ręce mi opadły. Nie strzelić gola w takich okolicznościach, to piłkarski „kryminał”. Po golu na 1:2 „Górale” mogliby się nie podnieść.

W ubiegłym sezonie piłkarze bydgoskiego beniaminka właśnie w ten sposób zapewniali sobie kolejne komplety punktów. Jedna, dwie, albo góra trzy sytuacje bramkowe i gol, albo dwa, które dawały wygrane. Choćby wspomniany Kadu, który w wyjazdowym meczu z Wisłą Kraków wszedł na boisko w II połowie i po szybkiej kontrze oraz przy pierwszym kontakcie z piłką zapewnił Zawiszy zwycięstwo.

Tego w ostatnich miesiącach brakowało. Podobnie jak odrobiny szczęścia we własnym polu karnym. Czy zatem może dziwić to, że po 19 kolejkach bydgoski zespół ma taki mizerny dorobek? Dziewięć punktów, to tyle co nic.

Jak mówił ostatnio dla „Expressu” Michał Listkiewicz, nasz były eksportowy sędzia i były prezes PZPN, gdyby grano według starych zasad, to Zawisza mógłby już zacząć budować skład na I ligę.

Po rundzie zasadniczej jest jednak podział punktów i szansa na drugie życie dla Zawiszy. Przy czym to obecne prawie nic w tabeli nawet po podziale będzie nadal... prawie niczym.

Zakładając nawet, że Zawisza nagle zacznie wygrywać, to czy inne zespoły, sąsiedzi w niedoli dolnej części tabeli zaczną nagle wszystko przegrywać?

Nie takie rzeczy w futbolu się zdarzały, ale trzeba chodzić po ziemi (piłkarze powinni biegać). Cud nad Wisłą już był, teraz potrzeba cudu nad Brdą.

Od początku sezonu w klubie na Gdańskiej popełniono wiele błędów organizacyjnych i personalnych. Trafione transfery po awansie do ekstraklasy, gra w grupie mistrzowskiej, 8. miejsce na koniec sezonu, po drodze zdobycie Pucharu Polski, a na starcie do nowego sezonu kolejne trofeum, czyli Superpuchar, uśpiły właściciela drużyny Radosława Osucha.
Ugruntowały go w przekonaniu, że czego się dotknie, cokolwiek zrobi (albo nie), to zamieni się w złoto. Tak było do czasu, gdy nie przypomniała o sobie pani Pokora.

Już wiadomo, że nie ma co oszczędzać na zawodnikach. Zamiast tego całego zaciągu zagranicznego można było kupić dwóch-trzech, a nawet czterech solidnych polskich piłkarzy. I nie szukać - gdy nie stać na Jose Mourinho - byle jakiego zagranicznego trenera.
Oczywiście, nie byłoby gwarancji, że wszyscy oni zaskoczą, wkomponują się w zespół, ale można byłoby ich chociaż opieprzyć po polsku, z akcentami łaciny.

Teraz nie pozostaje już nic innego, jak ratować co się da. A jest co. Bo powrót do I ligi oznaczałby - choć nikt tego głośno nie mówi - prawdopodobny koniec wielkiej piłki w Bydgoszczy. Zawisza, to nie Zagłębie Lubin, które prawdopodobnie z marszu powróci do elity.

Myślałem o jakimś personalnym podsumowaniu tej pierwszej części sezonu, ale czy to ma sens? Na razie przegrywają wszyscy.

PS Nową twarzą na Gdańskiej jest 30-letni rumuński obrońca Cristian Pulhac, a testy w styczniu rozpocznie 21-letni napastnik Jakub Świerczok (ostatnio rezerwy 1. FC Kaiserslautern).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!