Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcę ratować Polonię [cały wywiad z Władysławem Gollobem]

Marcin Karpiński
Po czwartkowym artykule w naszej gazecie „Nie ma chętnych na Polonię” skontaktował się z nami ojciec Tomasza i Jacka Gollobów, byłych jeźdźców Polonii. Za naszym pośrednictwem składa deklarację - chcę ratować klub!

Co pana do tego skłoniło?
Po przeczytaniu waszego tekstu o krytycznej sytuacji na Sportowej oceniłem, że w perspektywie trzech lat można ten klub według moich pomysłów odbudować. I nie potrzebuję do tego żadnych wspólników. Rynek sponsorski również można przywrócić. Mój wstępny warunek jest jednak taki, że działam jako jednoosobowy prezes zarządu i nikt nie wtrąca się do moich działań. Nie wyobrażam sobie też tego, żeby jakikolwiek z obecnych działaczy pozostał w nowych strukturach. Przy okazji nadmienię, iż nie mam żadnych obciążeń finansowych i nie zamierzam uruchamiać żadnych patronatów politycznych.

A o tym, że w bydgoskim żużlu nie dzieje się dobrze, wiem od dwunastu lat, od kiedy odeszliśmy z Polonii. Rozmydlanie tematu przez działaczy było na tyle skuteczne, aż doprowadziło do sytuacji, w której klub się obecnie znajduje. To, czego my dokonaliśmy, wystarczyłoby na dziesięć klubów. Nie będę już przypominał wszystkich osiągnięć. Ale był taki sezon, że nasza drużyna odniosła jedenaście zwycięstw z rzędu!

Chciałbym pan kupić klub jako Władysław Gollob?
Posiadam też swój, jestem prezesem Bydgoskiego Towarzystwa Sportowego i mogę przejąć spółkę również jako BTS, zostawiając człon Polonia, który posiada ogromną wartość. Do dyspozycji mam na dzisiaj dwóch zawodników i trzech trenerów. Do tego bardzo przyjazny układ jeśli chodzi o wspomaganie medyczne. Mogę zapewnić sprawne funkcjonowanie organizacji. Ale dopóki rozmowy nie zostaną uruchomione, o szczegółach nie będę opowiadał. Jestem natomiast przekonany, że w oparciu o doświadczenia nabyte w latach 90-tych w Polonii i późniejszych działaniach, nie powtórzę błędów, które kiedyś zdarzało mi się popełnić. Jeśli miasto zechce ze mną współpracować, to jestem do dyspozycji. Jeżeli ma inne pomysły, nie będę przeszkadzał.

Ratusz określił już pewne gwarancje do 2019 roku. Czy ze środków na poziomie 8,5 milionów byłby zadowolony?
Tak, to nie są małe środki.

Należy jednak pamiętać, że żużel jest niezwykle drogi, a Polonia ma liczne zobowiązania. Od razu trzeba uwzględnić wypłaty dla zawodników, koszty organizacji zawodów, koszty juniorów-amatorów, wyjazdy, remonty. To ogromne wydatki...
Uważam, że finansowo jestem w stanie podołać zadaniu. Kiedyś drugą ligę przejeździłem z Gwardią Warszawa za czterysta tysięcy złotych. Myślę, że jest w Bydgoszczy potrzeba odbudowy sportu żużlowego. Może od razu nie stworzymy wielkiego produktu, ale zaprosimy sponsorów do jego wspierania. To da się zrobić.

Skąd ciągle u pana te chęci?
Całe życie siedzę przy sporcie. Już w 1966 roku byłem kierownikiem technicznym w Polonii Bydgoszcz, w 1978 szefem technicznym w Unii Leszno. Następnie przygotowałem synów do jazdy na żużlu, dzięki czemu odnieśli spore sukcesy, które w owych czasach nie wszystkim mieściły się w wyobraźni. Sport trzeba czuć.

Sądzi pan, że magia Gollobów znowu może nad Brdą zadziałać?
Ciągle, czy to w aptece, czy w jakimś markecie, jestem zaczepiany przez ludzi, których nigdy nie widziałem na oczy, a którzy pytają - co zrobić, żeby uratować Polonię? Potencjał zainteresowania kibiców jest ogromny, lecz wielu z nich na żużel nie chodzi; mówią, że nie mają na kogo. Klub musi działać w oparciu o zawodników miejscowych bądź z okolic. Tak jak to miało miejsce przed laty. Kiedyś łokciami rozpychali się moi synowie, dziś mogą się rozpychać inni zawodnicy.

To także będzie wymagało czasu i cierpliwości...
Najpierw należy obudzić u młodych chłopaków ambicje, zdać egzamin sportowy, a potem mówić o pieniądzach. Kiedy zawodnik da z siebie wszystko, dopiero wtedy ma to sens. Te trzy lata, o których mówiłem na początku, mają również zmienić filozofię myślenia kandydatów na zawodników, którzy mając licencję myślą kategoriami konsumenta. Na początku trzeba chcieć walczyć, mieć wewnętrzne przekonanie, że można wygrać. Później dochodzą inne elementy. Prezydent Bruski doskonale wie, na przykładzie kajakarstwa, gdzie startuje jego córka, ile trzeba pracy, żeby pokazywać medale.

Myślę, że druga liga, bo miasto - jak zdążyłem u was przeczytać - nie wyznacza celów sportowych, byłaby dobrym miejscem na rozpoczęcie szkolenia, które w przyszłości może zaowocować awansami. Ale nie na zasadzie kupowania zawodników, by wpaść w długi, z których nie można się wydostać. Jestem przekonany, że taka koncepcja przyniosłaby rezultat. Co więcej, uważam, że nasze mecze zaczęłoby oglądać po pięć-osiem tysięcy widzów. Wychowankowie są solą klubów.

Kiedy Tomek, mój syn, wygrywał pierwsze Kryterium Asów, na trybunach było 18 tysięcy ludzi, niektórzy siedzieli na drzewach. Jeśli kibic zorientuje się, że w klubie dzieje się coś pozytywnego, to trudno będzie się od niego odpędzić.

Zatem panie Władysławie, nic tylko zgłosić swoją ofertę.
Jak już wspomniałem, zgłaszam gotowość do rozmów na temat uratowania Polonii przed degradacją. Działałem w żużlu trzydzieści lat i diabli mnie biorą, kiedy widzę, co się z tą Polonią dzieje. Proszę jednak nie pisać, że Gollob zbuduje od razu zespół za małe pieniądze, bo to nierealne. Ale mam pomysł, pewną koncepcję na żużel w Bydgoszczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!