Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łyk mocnej Finlandii jak tlen [FELIETON]

Michał Żurowski
Michał Żurowski
Michał Żurowski
Takich historii współczesny sport - zżerany plagami korupcji i dopingu, wciągany w politykę - potrzebuje jak tlenu.
Michał Żurowski
Michał Żurowski

Na hokejowym mundialu zmierzającym do powtórki finału sprzed roku Kanada - Rosja, tę drugą potęgę ograła w sobotę Finlandia. Na nic ściągnięcie zza Atlantyku największej gwiazdy - Owieczkina, na nic prowadzenie 1:0.

Finowie z NHL, ich rodzimej ligi i... rosyjskiej KHL (strzelec dwóch goli Aho gra w Karpat Oulu, zdobywca trzeciego - Jokinen w Florida Panthers, a bramkarz Koskinen w St. Petersburgu) wygrali 3:1.

Mistrzowie globu ‘2011, następcy kilku pokoleń medalistów MŚ i igrzysk olimpijskich, do meczu z Rosją rozegrali sześć spotkań i wszystkie wygrali, więc o jakiejś mega-sensacji nie było mowy. Ale o niespodziance jednak tak. Miłej, prawda? I nie chodzi nawet o to, że Finowie utarli nosa akurat Ruskim.

Po prostu: jeśli w sporcie mamy wybór między „Duży może więcej”, a „Małe jest piękne”, wolimy raczej to drugie.

A właśnie mała Finlandia, to hokejowa piękność. Mieszka tam 5,5 mln ludzi (mniej niż w samej Moskwie), w hokeja gra 56 tysięcy. Dla porównania: inwestująca w tę dyscyplinę ogromne pieniądze, 144-milionowa Rosji ma hokeistów 100 tysięcy.

Przytaczam te liczby, bo coś mi nie grało na początku mistrzostw, gdy w sporcie po „Wiadomościach TVP” usłyszałem, że dla Rosjan hokej jest drugą religią. Jeśli gdzieś nią jest, to - jak pokazują statystyki i wyniki - właśnie w Finlandii i oczywiście w Kanadzie.

W tym 35-milionowym państwie w hokeja gra 721 tys. obywateli! Czy jest jakiś porównywalny kraj? Pod względem liczby ludności… Polska - 38 milionów. Tylko hokeistów „ciut” mniej - 2,5 tys. Zaś co do sportowej „religijności” Rosjan, ich wiary w hokej, to...

Dziś chyba jednak bardziej wierzą w Putina. Jeśli w moc kija, to raczej nie hokejowego. A świat jak gdyby nigdy nic - jakby nie było „zielonych ludzików” na Ukrainie, aneksji Krymu, prowokacji na Bałtyku - przyjechał na mundial.

Ten sam świat hipokrytów, który niedawno w obronie praw człowieka apelował do IIHF o odebranie MŚ Białorusi. Choć Łukaszenka w porównaniu z Putinem, to duży łagodny miś, z którego można robić okłady na zadrapania, w Moskwie stawili się wszyscy.

Bez szemrania, bez obrzydzenia. Fajnie, że byli wśród nich Finowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!